Ciało Obce
Naszło mnie ostatnio parę refleksji dotyczących mojej aktywności jako buddysty i buddyzmu w Polsce w ogóle. Muszę przyznać, że jako praktykujący od 20 lat niewiele odniosłem sukcesów na polu dzielenia się ze światem naukami Buddy.
Mówi się żartobliwie, że jedyna rzecz jaka nas dzieli od sukcesu jest... nasza osobowość, lenistwo i generalnie nasz charakter. Sądzę jednak, że nie odnosi się to w zupełności do popularności buddyzmu jako takiego.
Przez wspomniane 20 lat próbowałem dzielić się z innymi doskonałością nauk Buddy oraz fascynującymi właściwościami medytacji, jednak zupełnie nieskutecznie. Ludzie najwyraźniej nie są tym zainteresowani, oczywiście biorąc także pod uwagę fakt, że może nie jestem najlepszym wzorem dla innych.
Mam parę przemyśleń, czemu buddyzm mimo obiecujących początków, nie znalazł uznania na zachodzie. Przede wszystkim przyczyną tego jest moim zdaniem zbyt wysoki próg wejścia w praktykę buddyjską. Pierwszą rzeczą jaką uczy się człowiek przychodząc na wykład lub do ośrodka buddyjskiego jest medytacja. Medytacja zaś wcale nie jest czymś prostym- często wiążę się ona z mentalnym wysiłkiem.
Istnieje praktyka w buddyzmie tybetańskim, która nazywa się Nyndro. Polega ona na 111 111 powtórzeniach czy to pokłonów, czy mantr (recytacji sylab) i wykonać ją musi każdy praktykujący. Sami nauczyciele przyznają, że jest to trudne do zrobienia.
Generalnie medytacja wymaga sporego samozaparcia, sił woli, cierpliwości i tolerancji niewygody. Ludzie jednak są dalecy od tego, aby podejmować się takiego wysiłku, jeśli mają pod ręką sto innych metod na poprawienie sobie samopoczucia- czy to alkohol, jedzenie, internet, muzyka, media, telewizja, seks, pornografia, gry wideo i tak dalej.
Buddyzm początkowo, w latach 60 i 70 postrzegany był jako alternatywa z jednej strony dla sztywnego i zapóźnionego chrześcijaństwa a z drugiej strony dla zachodniego materializmu. Ruchy hipisowskie jak również kontestująca tradycję zachodu lewica skierowały się w stronę wschodu. Na zachodzie zaczęły powstawać ośrodki buddyjskie a myśl zachodnia, na przykład w formie psychologii, zaczęła zapożyczać idee z praktyki hinduizmu i buddyzmu.
W pewnym momencie jednak nastąpiło przesilenie i obiecujący rozwój buddyzmu zaczął się kurczyć. Wygląda na to, że młodzi ludzie przestali szukać alternatywy dla świata ich rodziców, zaś technologia skutecznie zaspokoiła głód metafizyczny. W świecie, w którym ma się dostęp do milionów wirtualnych światów pod postacią gier komputerowych, do każdej piosenki stworzonej w historii ludzkości w przeciągu kilku sekund, w takim świecie nie ma już potrzeby szukać odpowiedzi na pytania, bo odpowiedź na każde pytanie jest w internecie.
Psychologowie badając młodych ludzi od jakichś kilkunastu lat dochodzą do wniosku, że stanowią oni zupełnie odrębną kategorię osób, wobec których nie stosują się zasady klasycznej psychologii. Młodzi ludzie są zupełnie inni od poprzednich pokoleń i to niestety w negatywny sposób. Świat się zmienia zaś wraz z młodymi zmienia się cała kultura.
Przez ostatnie 10 lat dzieliłem się z ludźmi doskonałością praktyki medytacji, jednak mimo tego, że kilka osób prosiło mnie o wprowadzenie do tej praktyki dosłownie nikt nie zaczął dzięki mnie medytować. Jest to dla mnie przedziwne, biorąc pod uwagę jak fascynujące to zajęcie. Fascynujące ale i nie łatwe i tu leży chyba clue problemu.
Komentarze
Prześlij komentarz